Archiwum kwiecień 2004, strona 1


kwi 04 2004 Hey "Cisza, ja i czas"
Komentarze: 11

Lubię ten stan
Rozkoszne sam na sam
Cisza i ja
Cisza, ja i czas
Udaje, że świat
Zamyka się
W tych czterech ścianach
A za nimi pustka
Lubię ten stan
Cisza, ja i czas

Kocham ten stan
Cudowne sam na sam
kawa i ja
papierosy, kawa, ja
Nie ma kumpli
Nie na nieprzyjaciół
Nie licząc dwudziestu
W paczce papierosów
Kocham ten stan
Papierosy, kawa, ja...

*********************************

Hihih :D... Dziś znów zajebisty dzień, bo coś się spalilo :D. Hehe... Czemu ja jestem taką "egoistką"?... Dobra tam bez komentarza :P... No więc od początku... Bylam z Ewą na "mszy"... Hihi... W lesie :P... Wzielysmy ze sobą Ciacha... I znów bylo ognisko :>... Dzisiaj jaralo sie... nie powiem co:P... Ale moge dodać że "coś" i zdjęcia tej osoby :P... milo sie patrzalo jak plomienie wyżerają jej twarz... :P... Chamska jestem, ale niesttety trzyba odplacić tej osobie za to jak ona sie zachowala... No... Hehe... Ciastek latal z kijem, a na tym kiju mial szczątki naszego ogniska :P:P... Hhehe... NIe no jest pysznie :P... Hihi... Madzia FASZYWA (tu niecenzuralne slowo), EGOISTKA :P... Hehe...  No no... :P... No i koniec notki :P:D... Wogóle nie wiem po co ją pisalam, ale to można wyciąć :P:D... :]... Pozdrowiania dla Sister, Madzi, Agi, Ciacha, Zipferka ( dla Ciebie te pozdrowiania ciągle za to piękne grania na gitace :P), Iwana KC, Popka, Wachusia, Udiego.... Koniec (?) :P Pa :*

stokroteczka : :
kwi 03 2004 "...Więc nie mów ani słowa, lepiej nie...
Komentarze: 12

Smutno mi :(:(.... Bo życie "to za trudna lamiglówka dla takiej blondynki jak ja"... Leee :(... Ale cóż... Cieszmy się chwilą (chociaż jest smutna)... No to hmm... Moze zaczne tak: Rekolekcjeee... Bosheee... To jest poprostu STRASZNE... Madzia i kościól... No jasne... Heh... Ale no w czwartek poszlam na msze :P :D. W piątek już mi sie nie chcialo więc wyskoczylam z Ewą i Zipferem na ląke, posiedzieć i pośpiewać sobie przy gitarce :]. No szybko nam czas uplynal i Karol poszedl do kumpla, a ja z Ewą do mnie do domu :] Siedzialysmy sobie na balkonie z jadlysmy jakieś slodycze :P, no ale to wkońcu ja i moja SISTER  :] :D. A dzisiaj :P Heh spowiedz byla :P:P... Ale uwieżycie że poszlam do tej spowiedzi? :P, ale mam cieżki grzech teraz bo nie powiedzialam wszytskich grzechów :P, ale przeciez to sie wytnie :P:D. Hihih :D. Nie no ale tak szczerze mówiąc nie zamierzalam iść do tego kościola, ale jednak jednak :P:D. Jak wrócilam z tej spowiedzi mama zagonila mnie do sprzatania :/ ale to też można wyciąć. No a później poszlam z Ewą na ląke i zrobiysmy ognisko :P... Heh... Spalilyśmy coś co należalo do osoby której nienawidze :D:D, jutro zresztą zamierzamy zrobić następne ognisko :P Heh... Ale sie milo patrzy jak jara sie coś co należy do kogoś kogo sie nielubi :D:D :>.... Ale ja juz taka jestem "egoistyczna"... Heh bo wkońcu jestem SKINEM :D:D... No wiecie moje ukryte powolanie :P:P... Ale wracając do poczatku... Smutno mi i nic tego nie zmieni... Chociaż narazie.... To kończe bo mi sie nie chce już pisać... Pozdrowienia dla Sister :*, Madziii :* (która moglaby wrócić juz z tego biwaku:P), Agusi :*, Udiego, Popka, Kisia, Iwana, hmm.... (?).... aaa Zipfer :* bo tak ladnie gra na gitarce :] Pa slonka :*:*

stokroteczka : :
kwi 02 2004 "...Kocham ten stan, cudowne sam na sam,...
Komentarze: 43

Dzis troszke opowiadan :] mam lepszy nastroj i usmiech na twarzy... :) pozdrowienia dla wsyztskich :P:*

*********************************

Pewnego wieczoru nasz maly syn wszedl do kuchni, gdzie jego mama wlasnie przygotowywala kolacje, i wreczyl jej zapisana przez siebie kartke papieru.
Kiedy mama wytarla w fartuch mokre rece i wziela kartke, przeczytala nastepujace slowa :

Koszenie trawy - 1.00
Sprzatanie mojego pokoju w tym tygodniu - 1.00
Pojscie do sklepu za ciebie -1.50
Pilnowanie braciszka, kiedy jestes na zakupach -1.25
Wynoszenie smieci - 1.00
Dobre stopnie na polrocze - 1.00
Zmiatanie i grabienie podworka - 1.00

Razem: - 7.75

No coz, matka popatrzyla na stojacego wyczekujaco chlopca i moglbym przysiac, ze przez glowa przemknely jej liczne wspomnienia. Nastepnie wziela pioro, odwrocila kartke i napisala na drugiej stronie cos takiego:

Dziewiec miesiecy, podczas ktorych nosilam cie pod sercem, a ty rosles we mnie - za darmo.
Wszystkie noce, gdy czuwalam przy tobie, pielegnowalam i modlilam sie za ciebie - za darmo.
Wszystkie godziny proby i lzy wylane z twojego powodu przez wszystkie lata twojego zycia - za darmo.
Kiedy dodasz to wszystko, przekonasz sie, ze cala moja milosc masz za darmo.
Wszystkie noce wypelnione lekiem i zmartwienia, ktorych sie spodziewalam - za darmo.
Zabawki, jedzenie, ubrania i nawet podcieranie nosa - za darmo, moj synku.
A kiedy dodasz to wszystko, przekonasz sie, ze prawdziwa milosc nie kosztuje nic.

Drodzy przyjaciele, kiedy nasz syn przeczytal napisane przez matke slowa, w jego oczach pojawily sie wielkie lzy. Popatrzyl na nia i powiedzial: "Mamusiu, bardzo cie kocham". Potem wzial pioro i wielkimi drukowanymi literami dopisal: "ZAPLACONO".

*********************************

Niebo i Pieklo

Pewien czlowiek zagadnal kiedys Boga o niebo i pieklo.
- Chodz, pokaze ci pieklo - powiedzial Bog i zaprowadzil go do sali, w ktorej wielu ludzi siedzialo wokol ogromnego kociolka z gulaszem. Wszyscy biesiadnicy wygladali na wynedznialych i zrozpaczonych i wydawali sie glodni jak wilki. Kazdy tez trzymal lyzke, jednak raczka tej lyzki byla o wiele dluzsza od ramion biesiadnikow, totez zaden z nich nie mogl trafic do swoich ust. Cierpienie wyglodzonych bylo straszliwe.
- A teraz - odezwal sie Bog po chwili - pokaze ci niebo.
Wkroczyli do drugiej sali, identycznej z pierwsza: byl kociolek z gulaszem, byli i biesiadnicy, i te same lyzki z dlugachnymi raczkami... Lecz tutaj wszyscy byli szczesliwi i dobrze odzywieni.
- Nie rozumiem - powiedzial czlowiek. - Skoro obie sale sa identyczne, jak to mozliwe, ze tu kazdy tryska radoscia, gdy tam wszyscy ledwo sie trzymaja?
- Ach, to proste - odrzekl Bog, usmiechajac sie. -Tutaj nauczyli sie karmic nawzajem.

Ann Landers

*********************************

A teraz opowiadanie ktore przeczytala mi ostatnio Ewa.. jest bardzo orginalnym i dajacym do myslenia opowiadaniem wiec trzeba sie porzadnie wczytac w jego tresc...

Okno

Bylo sobie kiedys dwoch ciezko chorych mezczyzn, ktorzy dzielili niewielki pokoik w pewnym szpitalu. Pokoj, naprawde maly, mial tylko jedno okno. Jeden z chorych, ten, ktorego lozko znajdowalo sie naprzeciw okna, mogl codziennie po poludniu - w ramach leczenia - siadac na godzine w swoim lozku, co mialo pomoc odprowadzic flegme z pluc czy cos takiego. Drugi mezczyzna musial niestety caly czas lezec.
Tak wiec kazdego popoludnia pierwszy z chorych siadal wsparty poduszkami naprzeciw okna i spedzal godzine, opisujac swemu towarzyszowi, co widzi za oknem. Najwyrazniej okno wychodzilo na park. Byl tam staw, a w nim kaczki i labedzie. Dzieci rzucaly im kawalki chleba albo puszczaly lodki. Pod rozlozystymi koronami drzew spacerowali, trzymajac sie rece, zakochani; byly kwiaty i trawniki, na ktory grywano w softball. A w tle, za drzewami, rozciagal sie wspanialy widok na miasto.
Mezczyzna, ktory nie mogl siadac i ogladac wszystkiego, sluchal lapczywie slow wspoltowarzysza, cieszac sie kazda minuta opowiesci. Dowiadywal sie, jak to jakies dziecko nieomal wpadlo do stawu i jak slicznie wygladaly dziewczeta w letnich sukienkach. Odnosil wrazenie, ze dzieki relacjom swego przyjaciela sam widzi dokladnie, co dzieje sie za oknem.
Ktoregos popoludnia uderzyla go dziwna mysl: dlaczegoz to niby tylko tamten mezczyzna mialby rozkoszowac sie widokiem z okna? Czy i on nie mial prawa wyjrzec na zewnatrz? Wstydzil sie swojej zazdrosci, lecz im bardziej staral sie o niej zapomniec, tym wieksze dreczylo go pragnienie zmiany. Zrobilby wszystko, byle wyjrzec przez to okno!
I oto pewnej nocy, wpatrzony w sufit, uslyszal, jak jego wspoltowarzysz budzi sie i kaszlac i duszac sie, rozpaczliwie szuka przycisku, ktorym moglby przywolac pielegniarke. Nie pomogl mu jednak, obserwowal go tylko. Oddech tamtego biedaka wkrotce zamarl. Rano zabrano jego cialo.
Odczekawszy nieco, by nie przekroczyc granic przyzwoitosci, mezczyzna poprosil, by przeniesiono go do lozka naprzeciw okna. Spelniono jego prosbe. Otulony posciela, lezac wygodnie, czekal, az wszyscy wyjda. Potem podniosl sie ciezko na lokciu i zaciskajac z bolu zeby, zerknal przez okno.
Za oknem byla sciana...

Autor nieznany

*********************************

Opowiadania wziete z bloga Slawki...

stokroteczka : :