Nie zdawalam sobie sprawy jak szybko moje szczęscie może minać... ale to chyba nawet i dobrze że już go nie ma.
Czasami ludzie osadzaja nas zupelnie nieslusznie... No i wlasnie w ten sposób odchodzi to co do tej pory bylo dla mnie najwspanialsze: milosć.
Wsumie sa plusy: mama się ucieszyla (ona zawsze się cieszy jak ja jestem smutna ;P)
No i pomijajac że zadzwonila do mnie babcia... z calym wykladem o moim kolczyku w języku (jej gadanie kierowalo do tego że ma zamiar mnie wydziedziczyć... o psikus ;p nic od niej nie chce)
A ja sobie siedze... pije herbatke i dochodze do wniosku że znów od jutra zacznie się dla mnie nowe życie... Może ciekawsze niż do tej pory... chociaż chcialabym się cofnac o te kilka dni wstecz i znów poczuć się wspaniale przy boku osoby która tyle dla mnie znaczy... (znaczyla)
Ale cóż. Jak to zwykle uslyszalam "tak będzie lepiej"...
Aa... i On mial racje... ONI WSZYSCY SA TACY SAMI... a wtedy mówilam że sa lepsi od niego... nieprawda.
Dzięki za ten czas spędzony razem, za każda chwile przy Tobie kiedy bylo mi naprawde dobrze... i za każdy pocalunek kiedy tracilam grunt pod nogami... i za każde spojrzenie które uderzalo we mnie jak piorun rozkoszy... za każdy dotyk który sprawial mi nieograniczona radosć... i za Ciebie...